26.10.2023 Liverpool - Toulouse

A dlaczego miałbym się nie dziwić? Jak gra w pierwszym składzie, to oczekuję od niego pewnej odpowiedzialności.

Zresztą, popełnił dzisiaj jeden rażący błąd, a tak poza tym to nie przypominam sobie jakichś innych. Miał też co najmniej jedną dobrą interwencję w obronie, gdzie wyprzedził przeciwnika i wybił piłkę zapobiegając groźnej sytuacji. No i to nie tak, że Gomez za każdym razem źle gra, ale niektórzy na forum lubią wieszać na nim psy, jak zagra gorszy mecz i mam wrażenie, że za default przyjmują, że Joe zagra poniżej oczekiwań.


Meczyk spoko. Lepszy, niż się spodziewałem. :slight_smile: TAA pokazał, że jak trzeba, to nawet i na bramce będzie mógł zagrać. Dużo szczęścia, że nie rozpoczęliśmy drugiej połowy wynikiem 3-2.

Podobał mi się doping kibiców Toulouse. Przynajmniej zrobili jakąś atmosferę. Nie ma niczego gorszego, niż oglądanie w TV meczu przy pełnym i cichym stadionie.

We Francji na pewno będzie głośno, co pewnie nas napędzi do jeszcze lepszej gry. Anfield naprawdę zawodzi ostatnio pod względem atmosfery.

Cała nasza pomoc zagrała dzisiaj solidnie. Każdy z trójki Gravenberch, Jones, Endo miał dobre momenty.

To ile jakości obecnie widzimy w linii pomocy dobitnie pokazuje fakt, że powoli już pewnie zapominamy, że przecież nadal kontuzjowany jest Thiago, na którego powrót w zeszłym sezonie tak bardzo czekaliśmy.

Wówczas podczas tych trzech nieobecności kontuzjowanego Thiago (wrzesień-październik, grudzień-styczeń i krótki epizod w maju) nasz bilans w PL wynosił 5-5-1 (wygrana, remis, porażka), podczas gdy kiedy grał Thiago to wyniki były zupełnie inne: 21-3-1.

Pominąłem jedynie 2 mecze ligowe, w których albo nie było go w składzie albo przesiedział całe 90 min na ławce. A teraz? Thiago jak wróci, to będzie miał szczęście, jak się przebije do składu. Kadrowo jesteśmy naprawdę w dobrej sytuacji.

2 polubienia

Co do atmosfery na Anfield pełna zgoda, miałem wrażenie, że nawet jak czasem nasi próbowali coś zaśpiewać to i tak nie byli tak głośni jak grupka kibiców z Tuluzy. Żeby 2 tysiące fanów było głośniejszych od ±50 tysięcy? No to już jest się czego wstydzić.

W Anglii kibicuje się bez rekwizytów na stadionach stąd ta różnica i oczywiście ranga spotkania robi swoje. To tak samo jak gadać niezłą laską lub jakąś nieatrakcyjną zapuszczoną babą. Rozmowa zawsze będzie wyglądała inaczej nawet jeśli nie dotyczy interesujących tematów.

Mam tez takie wrażenie, że im bardziej głośni roztańczeni kibice, tym bardziej głównym motywem ich przyjścia na stadion nie jest strikte kibicowanie drużynie, ale szukanie okazji do rozrywki, pobawienia się, taka dyskoteka na stadionie. No bo jak widzę kibiców Lecha, którzy odwracają się tyłem do murawy i pląsają żwawo we własnych objęciach to zadaję sobie pytanie, czy oni przyszli oglądać mecz swojej drużyny? Gdyby sędzia za cicho gwizdnął na koniec spotkania to by się nie zorientowali, że nikogo nie ma na murawie i tańczyliby dalej.

Związek kibiców LFC z drużyną to właśnie takie romansowanie namiętnego faceta z namiętną laską. Muszą być okresy cichych dni, żeby można było odrobić to upojnymi wieczorami i nadrobić z 0-3 na 4-0 w rewanżu.

Nie ma co siebie oszukiwać.
Prime kibiców był w finale, w Stambule.
Od jakiegoś czasu to nasi się spinają na jakieś ważniejsze mecze.
Chociaż ostatni mecz z Evertonem też był straszny piknik.

1 polubienie