Wczoraj, podczas meczu z Forest, trochę sobie dworowałem z tego, co widziałem, ale oczywiście nie ma tu nic do śmiechu. Przed tygodniem, gdy pokonaliśmy City 1-0, tonowałem wówczas nastroje, pisząc, że zwycięstwo z Manchesterem City może okazać się niczym, jeśli w którymś z kolejnych meczów te punkty stracimy. Jak się okazało, długo nie musieliśmy czekać, bo wyjaśniła nas czerwona latarnia ligi. Niektórzy, wówczas, rzucili się na mnie z pretensjami, że rzekomo “nie pozwalam im się cieszyć” i tym samym, “zabraniali” mi komentować zwycięstwa w taki sposób. Mam nadzieję, że dziś, również są tacy szczęśliwi, jak wtedy
Piszę to oczywiście z gorzką satysfakcją człowieka, który uwielbia Liverpool od lat i to do tego stopnia, że potrafi być wobec niego krytyczny, ale krytyczny z troski
Szkoda, że inni tego nie potrafią, bo czasami patrzenie przez “różowe okulary” to oszukiwanie samego siebie i życie w “bańce”. Myślę, że po meczu z Forest nie wyciągniemy żadnych nowych wniosków, bo diagnoza została już z grubsza postawiona. To znaczy spadek morale po poprzednim sezonie, w którym można było sięgnąć po poczwórną koronę i tak niewiele zabrakło. Do tego doszło zajechanie piłkarzy, którzy zagrali poprzednią kampanię na najwyższych możliwych obrotach, walcząc do końca na wszystkich czterech frontach. Efektem tego jest oczywiście plaga kontuzji, która nas wyniszcza i brak realnych wzmocnień w minionym okienku. Zastąpienie Sadio Mane dużo młodszym Darwinem Nunezem finalnie nam wyjdzie na plus, ale już sprzedaż Minamino, odejście Origiego i zastąpienie ich obu tylko Fabio Carvalho, to stanowczo za mało. Myślę, że pomimo w/w kwestii, na nasze dzisiejsze wyniki ogromny wpływ ma również starzejąca się kadra i zmęczenie materiału. Pamiętajmy, że w piłce nożnej każdy zespół ma pewien cykl, który z czasem się kończy i tylko mądre, stopniowe odmładzanie kadry jest w stanie załagodzić skutki tego procesu. My od początku kadencji Kloppa działaliśmy na rynku transferowym w sposób absolutnie genialny, budując tę kadrę w zasadzie od nowa, ale później na tym poprzestaliśmy i nie wykorzystaliśmy tej ogromnej szansy, jaką nam dała ówczesna pozycja Liverpoolu w europejskim topie. Dziś odbija nam się to czkawką i szczerze mówiąc, nie mam bladego pojęcia dokąd obecnie zmierzamy. Jedyną nadzieję pokładam w przerwie mundialowej. Być może, jak zawodnicy wrócą w Boxing Day po kontuzjach, to druga połowa sezonu będzie lepsza, ale oczywiście z ogromnym naciskiem na “być może”. Sezon 2020/2021 pokazał nam, że można się finalnie dźwignąć nawet z największych opałów, ale jak wiadomo sezon sezonowi nierówny. Spokojnej niedzieli wszystkim.