No to dzień dobry.
W najbliższą niedzielę Na Emirates odbędzie się niewątpliwie mecz 9 kolejki Premier League. Najciekawsze spotkanie z wieloma podtekstami. Spotkanie pierwszej ekipy w lidze z trzecią. Liverpool na wyjeździe będzie próbował przedłużyć swoją niesamowitą serię meczów za kadencji Arne Slota i udowodnić, że trudny terminarz nie jest dla zespołu problemem, przy okazji kolejny raz zadając cios ekipie z czołówki.
Arsenal natomiast podchodzi do tego spotkania osłabiony (chociaż do tej pory nie wiadomo jak bardzo) i chętny powrotu na zwycięską ścieżkę w lidze. Ostatnia kolejka dla obu ekip była zdecydowanie kończona w odmiennych nastrojach. Kanonierzy zaskakująco przegrali z Wisienkami, grając w 10, gdyż Saliba wyleciał z boiska za faul taktyczny. Liverpool z kolei pokonał Chelsea, w niekoniecznie łatwym spotkaniu. Bramki zdobywali Salah i Curtis Jones, dla którego prawdopodobnie szykuje się występ od pierwszych minut.
Na co należy zwrócić uwagę? Gospodarze ciągle borykają się z brakami kadrowymi, urazami i zawieszeniami, co w teorii powinno dawać delikatną przewagę gościom, czyli mówiąc krótko - nam. Niestety sami wystąpimy bez kontuzjowanego Diogo Joty, więc można założyć, że szykuje się kolejny występ Darwina Nuneza w pierwszym składzie. Arteta na każdej konferencji prasowej powtarza, że występy Saki, Timbera są możliwe, ale będzie oceniał siły w sobotę. Prawdopodobnie jeden z “kontuzjowanych” zawodników wystąpi w tym spotkaniu. Pytanie tylko jak to wpłynie na zdrowie, wynik i formę piłkarzy.
My mamy o tyle oczywistą sytuację, że żaden z zawodników kontuzjowanych nie pojawi się na meczu. Slot dał również odpocząć Salahowi ściągając go dość szybko w meczu Ligi Mistrzów, co zapewni dodatkowe siły na to spotkanie, a w ostatnim meczu z Chelsea, Egipcjanin pokazał, że potrafi biegać 90 minut w obie strony boiska. To spotkanie na pewno będzie podobne, jeśli chodzi o intensywność. Rywaliazcja Arsenalu z Liverpool nabrała rumieńców w ciągu ostatnich lat i to spotkanie będzie również kluczowe w małej bitwie psychologicznej zwanej “droga do mistrzostwa”. Pokonaliśmy the Blues w ostatniej kolejce ligowej, RB Lipsk w LM i w sytuacji zwycięstwa na Emirates wielu ekspertów nie będzie już miało argumentu ad terminarz w dyskusjach o sile Liverpoolu.
Slot raczej tonuje nastroje, nie nawołuje to wielkiego starcia, ale było widać w ostatnich spotkaniach ile znaczą te zwycięstwa dla naszego menadżera. Nie będzie pewnie szalał ze składem, wątpliwością pozostaje jedynie chyba kwestia powrotu do wyjściowej jedenastki Luisa Diaza i MacAllistera. Moim zdaniem zagramy tak:
Kelleher
Roberton - Konate - Virgil - Trent
Jones - Gravenberch
Szoboszlai
Salah - Nunez - Diaz
Musimy maksymalnie wykorzystać braku defensywne Arsenalu, na skrzydłach pewnie przyda się szybkość i skuteczny drybling naszego Kolumbijczyka. Mamy siłę w powietrzu przez brak Saliby. Musimy jedynie dobrze wejść w mecz, kontrolować Kanonierów i nie dać sobie strzelić bramki z ich stałych fragmentów gry. Darwin będzie musiał trzymać nerwy na wodzy, bo w tym spotkaniu nie jeden będzie chciał go wytrącić z równowagi i Arteta pewnie już przygotowuje specjalny plan zatrzymania potężnego Urusa. Strzelić gola, kontrolować spotkanie, zamknąć mecz drugą bramką. Plan idealny? Tak, czy do zrealizowania? Jak najbardziej, ale wątpię w czyste konto. 1:2 biorę w ciemno.
PS pikanterii dodaje fakt, że spotkanie będzie sędziowane przez najlepszego arbitra na wyspach, czyli pana “dam żółtą kartkę” Taylora a na viaplay mecz będzie komentowany przez Adama Targowskiego, który prywatnie jest fanem Kanonierów. Czy odstawi sympatie na bok? Zobaczymy już w niedzielę. Ja, niezależnie od wszystkich przeszkód chciałbym jedynie, żebyśmy po końcowym gwizdku nadal pozostali na szczycie ligi. C’mon!