Kurdę, to już jutro! Jakoś mi ta przerwa od meczów klubowych dobrze zrobiła. Człowiek ma większy apetyt na kwiecień i na to, co nadchodzi.
A tutaj weekendzik i praktycznie zaraz po śniadaniu mamy taki mały brunch i Watford, a na lunchu miejmy nadzieję, że City połamie sobie zęby na Burnley. Ależ by było pięknie po sobocie mieć 2 pkt przewagi nad ‘‘dającym przykład tego, jak grać ładny futbol’’ City.
Potencjalne dziesiąte zwycięstwo z rzędu w lidze tak, jak kiedyś byłoby niemal niewyobrażalnym osiągnięciem, tak teraz nie zrobi na nikim wrażenia, bo to jest nasz obowiązek, jeśli chcemy liczyć się w walce o mistrza.
Coś czuję, że Klopp nie zaryzykuje wystawienia TAA i obronę zobaczymy w takim zestawieniu: Gomez, Matip, VVD, Robbo. O Trencika trzeba dbać, bo zaraz szykują się dużo dużo trudniejsze mecze - nie umiejszając niczego Watford, który pewnie będzie gryzł trawę, żeby jakieś pkt wywieźć z Anfield.
Szkoda, że Keita znowu ma jakieś problemy. Naprawdę nie wiem, czego on jest taki kruchy. Tutaj nawet nie było żadnego info, że coś mu się stało po jakiejś ostrzejszej interwencji kolegi na treningu, tylko nagle poczuł ból i od razu jedna wielka niewiadoma co do tego ile go nie będzie. W taki sposób będzie mu ciężko złapać jakikolwiek wiatr w żagle.
Pomoc: Fabinho, Hendo i Thiago.
Atak: Mane, Jota, Salah.
Díaz wrócił z dłuższej podróży, więc pewnie będzie wchodził z ławki na podmęczonego przeciwnika. Nie spodziewam się, że Klopp da odpocząć jednocześnie Mane i Salahowi, ale jeśli będziemy prowadzić z 2-0 w drugiej połowie, to wskazane byłoby ich wcześniej ściągnąć z boiska. Watford nie przyjedzie oddać nam 3 pkt, więc trzeba poważnie rozważyć wyjście najmocniejszym składem.
Nie ważne jak, oby tylko do bramki przeciwnika wpadła o jedna więcej. Nie oczekuję idealnego meczu, ale ma być zaangażowanie i walka o każdy centymetr boiska.