Że Manchester United jest kiepsko zarządzany to każdy wie. Ale że Newcastle? To już nie wszyscy.
Jedyne, co zrobili w sprawie Isaka, to w maju ustalili cenę 150 mln funtów. Tydzień temu był “nie na sprzedaż”, a teraz zadowolą się kwotą 125–130 mln. Nawet z nim nie rozmawiali o całej tej sytuacji.
Cała ta historia z Newcastle wygląda tak, jakby ten klub zawsze był zarządzany absurdalnie. Zmieniali trenerów jak rękawiczki, nie patrząc na to, jaką wizję ma nowy szkoleniowiec. Rafa Benítez narzekał na zarząd regularnie. Eddie Howe był pierwszym, który dostał większy wpływ i to wychodzi jeszcze gorzej. Oni nawet nie mają dyrektora sportowego, ani nikogo z doświadczeniem transferowym. Osobą odpowiedzialną za scouting i transfery jest jego bratanek (lub siostrzeniec, gdyż po angielsku to to samo słowo), Andy Howe.
Przypomnę: to klub, który zmienił nazwę stadionu na Sports Direct Arena bez konsultacji z kibicami. Oni nawet nie mają nikogo od komunikacji z fanami. Jedyne, co działa, to reakcja, gdy fani publicznie wyrażają sprzeciw. Na przykład w czerwcu zeszłego roku, gdy chcieli sprzedać Isaka do Al-Hilal lub Al-Ittihad.
Klubowi też brakuje refleksu. Miesiącami prowadzili rozmowy w sprawie Hugo Ekitike. Obudzili się z ręką w nocniku dopiero wtedy, gdy Liverpool złożył ofertę. Było już za późno. Teraz prawdopodobnie stracą Isaka. Pikachu face i nagła zmiana kierunku na Šeško, którego wcale nie jest pewne, że uda im się sprowadzić. To symbol szerszego problemu. Brakuje kompetentnej struktury sportowej. Nikt, kompletnie nikt nie chce do nich przejść. Piłkarze chcą uciekać. Niezadowolony Isak. Niezadowolony Gordon, którego przyjąłby z pocałowaniem ręki każdy klub w Anglii. I co robi Newcastle? Wystawia zaporową cenę 75 mln, tylko pogłębiając napiętą atmosferę. Nie zdziwię się, jeśli niedługo ucieknie im też Bruno Guimarães.
Cała ta sytuacja transferowa pokazuje jedno. Brakuje decyzyjności, dynamiki i koordynacji wewnątrz klubu.
Warto też przypomnieć sagę z Trippierem. Odsunięcie od składu. Na początku większość uważała, że to słuszny ruch. Kierunek: odmłodzenie składu. Eddie Howe mówił coś o rotacji i zarządzaniu minutami. Ale czy tak traktuje się kapitana? Odbierasz mu opaskę i bez wyjaśnienia sadzasz na ławce? Klub nie wydał żadnego komunikatu. Nie było mowy o kontuzji. Media i kibice zaczęli spekulować. Konflikt z zarządem? Z trenerem? A potem, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, kiedy przez kontuzje wszystko zaczęło się sypać, Trippier wrócił. I robił różnicę. Głównie dzięki niemu Newcastle zagra w Lidze Mistrzów w przyszłym sezonie. A pytania: “dlaczego był odsunięty, skoro był w formie?” nie cichną do dziś.
Wracając do Isaka. Obiecano mu nowy kontrakt. I co? I pśińco. Nawet nie podjęto rozmów. Klub nie wiedział nawet, co zawodnik myśli i czy w ogóle chce odejść. Przez to nawet nie szukali następcy. Teraz mają wybór. Albo pozwolą mu odejść, albo będą trzymać go na siłę, ryzykując PR-owy strzał w płuco.
No nic. Na razie wielka trójca: United, Barcelona i Newcastle nie zawodzi. Ich fani na pewno się nie nudzą.