Tak wiele myśli mi się krzyżuje w głowie na temat tej, kolejnej już w ostatnich latach, transferowej sagi, że właściwie nie wiem od czego zacząć.
Fakt, że Real Sociedad chciał zatrzymać Zubimendiego jest dla mnie z jednej strony zrozumiały, a z drugiej już niekoniecznie. Sportowo by na tym na pewno stracili, ale finansowo zdecydowanie by na tym zyskali. Tym bardziej, że - nie oszukujmy się - oni są klubem w dużej mierze nastawionym na zysk. W dodatku takim, który z powodzeniem “produkuje” kolejnych utalentowanych Basków.
Co do naszego podejścia, też nie jestem w stanie tego zrozumieć. W ciągu ostatnich kilkudziesięciu godzin wyszła z mediów wiadomość, że negocjacje z Zubimendim zaczęliśmy aż dwa tygodnie przed ukazaniem się pierwszych medialnych doniesień. O czym to świadczy? Najpewniej o tym, że sprawa była rozwojowa, Liverpool był pewny dopięcia transakcji, a Zubimendi dawał jasne sygnały, że chce do nas dołączyć.
Zatem co się ostatecznie stało i dlaczego daliśmy się wciągnąć w kolejną bezproduktywną sagę? Moim zdaniem, możliwości są dwie. Albo ten gość jest naprawdę niestabilny emocjonalnie i nie wie czego chce, albo wręcz przeciwnie… Doskonale wie czego chce i użył nas instrumentalnie, by wynegocjować sobie lepsze warunki nowego kontraktu z Sociedad.
Tak czy inaczej, dla mnie z tym chłopakiem naprawdę jest coś nie tak. On ma 25 lat i właśnie wchodzi w najlepszy wiek dla piłkarza.
Zgłosiła się Barcelona - odrzucił.
Zgłosił się Arsenal - odrzucił.
Zgłosił się Liverpool - też odrzucił.
Ja rozumiem, że można kochać swój macierzysty klub, miasto, miejsce urodzenia, otoczenie itd., ale on jest piłkarzem, który nie jest wychowankiem klubu-potentata, a więc nie ma innej możliwości do dalszego rozwoju, niż zmiana otoczenia. On otrzymał wspaniały prezent od losu w postaci ofert z tak wielkich klubów i sam zamyka sobie drogę na zrobienie wielkiego kroku w swojej karierze. Ten pociąg mu kiedyś odjedzie i będzie żałował.
Odnosząc się jeszcze do ostatnich doniesień, wedle których Sociedad poinformował go, że jak chce odejść, to niech sam opłaci swoją klauzulę, to tym bardziej mu się dziwię. Jeśli to była prawda, to dla większości piłkarzy z charakterem byłoby to asumptem do odejścia z dotychczasowego klubu. No właśnie… z charakterem.
Ogólnie powiem Wam, że nie jestem jakoś specjalnie rozczarowany, bo dotychczasowe nasze bezproduktywne sagi, mocno mnie uodporniły na tego typu sytuacje. Czuję tylko pewną dezorientację, bo nawet nie wiem kogo winić za tę sytuację. Tak czy inaczej, po ostatnich, tak zdecydowanych, słowach van Dijka o konieczności wzmocnień, trudno mi sobie wyobrazić, żeby tak to się miało skończyć. W przeciwnym razie “domino” nam się “posypie”.