Dla mnie kontekst jest prosty - nie mieliśmy żadnego DMa po sprzedaży Fabsa, poza młodzikiem Bajceticiem, który tez nie wygląda na typowego defensywnego pomocnika. Staraliśmy przez część okienka o ciekawych graczy, a ostatecznie skończyliśmy z przepłaconym trzydziestolatkiem, który przez całą swoją karierę nie wszedł poziomem wyżej niż niziny Bundesligi, a mimo rocznego kontraktu jaki mu pozostał w swoim poprzednim klubie zapłaciliśmy za niego około 25 mln Euro (mimo, że jego wartośc rynkowa wynosiła około 1/5 z tego) i mimo jego wieku podpisaliśmy z nim czteroletni kontrakt. Japończyk został naszym jedynym nominalnym defensywnym pomocnikiem w kadrze, więc cięzko sadzić, że został zakupiony jako backup (bo backup czego? Pustego miejsca w składzie? Przynajmniej w pierwszej częsci sezonu 23/24, do momentu ściągnięcia zawodnika podstawowego, musi być traktowany jako zawodnik do pierwszego składu).
Dodatkowo zawodnik gra tak jak można się spodziewać - jest wygryzany ze skłądu przez piłkarza dla którego pozycja defensywnego pomocnika jest czyms nowym i radzi sobie tam mocno przeciętnie (tak, mówię o Macu). Często tez Japończyk jest pierwszym piłkarzem do zmiany i to już w przerwie meczu następuje taka roszada. Jeszcze pal licho gdyby Endo był w wieku Ryana - można byłoby zrzucić na karb młodego wieku i tego, że jest dopiero na etapie kariery w którym rosną jego umiejętności. Natomiast od trzydziestolatka chyba można oczekiwać już czegoś konkretnego? Zwłaszcza, że niemieckie media po transferze do nas pisały o nim jako o japońskim Makelele. Prawda jest taka, że Japończyk to nieperspektywiczny gracz, którego na pewno nie oddamy z zyskiem jak w przypadku Minamino, a poziomem jest optymalny co najwyżej na doły PL i ligi niższe/słabsze.
Stosunek jakość/cena wypada bardzo słabo, a cięzko miec oczekiwania wobec zawodnika u którego od razu wiadome było, że Liverpool to za duży rozmiar kapelusza.