Jak dla mnie mecz z PSG będzie dla nas ogromnym testem. Mecze fazy pucharowej LM żądzą się swoimi prawami. Daleki jestem od wyciągania pochopnych wniosków, że spokojnie awansujemy, bo rewanż jest na Anfield.
Żeby tak myśleć najpierw trzeba wykonać dobrą robotę w Paryżu. Remisu w ciemno bym nie brał, bo myślę, że stać nas na nieco więcej.
Wręcz powinniśmy od siebie wymagać więcej. Nie jedziemy tam po remis, a po to, aby dać sobie szansę zbudowania zaliczki przed rewanżem. A czy się uda, czas pokaże. Dostosowywać się będziemy w trakcie meczu w razie, jakby okazało się, że okoliczności będą niezbyt sprzyjające. Żeby tak było, PSG będzie musiało się wspiąć na wyżyny.
Mecz z City na Etihad pobudził moją wyobraźnię, ale też pokazał, że nie jesteśmy jakimś zabójczym dominatorem, który potrafi kontrolować spotkanie i zepchnąć mocnego przeciwnika do obrony na dłużej. PSG powinno to pasować, bo ich kibice stworzą gorącą atmosferę na stadionie i będą ich motywować do tego, żeby atakowali.
Jednak… w tym sezonie bijemy wszelkie rekordy. Łącznie z tymi niechlubnymi takimi jak brak wygranej z Realem od 2009 roku, czy brak wygranej na Etihad od 2018 r.
Dlaczego teraz nie mielibyśmy wygrać z PSG na Parc des Princes?
Dwubramkowa zaliczka przy wyniku 0-2 byłaby piekielnie dobra. Nie musimy im odbierać szans na awans, ale samo pozbawienie ich nadziei i pewności siebie przed przyjazdem na Anfield wystarczy.
Rozum podpowiada jednak, żeby rywala zbytnio nie lekceważyć. Zwróćcie uwagę, że Lille wyszło na mecz z PSG niemal takim samym składem, co na Liverpool, a w pierwszej połowie zostawi wręcz zdemolowani. Różnice są jedynie na trzech pozycjach w stosunku do naszego meczu: RB, AMF, CF.
Także spodziewam się, że mecz w Paryżu będzie na styku. Jak nie damy się zepchnąć do obrony i przetrwamy pierwszą połowę, to powinno być dobrze. Może nawet to my ich zaskoczymy jedną, czy dwoma dobrymi kontrami i okaże się, że to gospodarze będą gonić wynik. Taki scenariusz byłby idealny. I z pewnościa jest to do zrobienia.