O Fenway Sports Group chyba zostało napisane już wszystko, natomiast wczoraj miałem takie przemyślenie. Czy to jest normalne, że klub pokroju Liverpoolu obiera sobie cel transferowy na zasadzie “ten piłkarz albo nikt”? Ja rozumiem, że Martín Zubimendi był dla nas idealną opcją i dopełnieniem tej “układanki”, ale na litość! Od czego my mamy te struktury i dział skautingowy? Oni naprawdę nie byli w stanie zlokalizować na naszej planecie innych piłkarzy o podobnych cechach i umiejętnościach do Zubimendiego? No dla mnie jest to co najmniej zastanawiające… 
Z drugiej strony, taka polityka zadziałała im w przypadku starań o van Dijka, bo teraz możemy tylko gdybać, w którą stronę by to wszystko poszło, gdyby nie poczekali tych paru miesięcy, tylko kupili wcześniej jakąś alternatywę zamiast Holendra.
Trzeba, jednak, dodać, że nie musielibyśmy stać przed takimi wyborami “on albo nikt”, gdyby klub był dofinansowywany we właściwy sposób, a więc adekwatnie do własnej rangi i marki. Pod tym względem niestety wygląda to bardzo słabo i wyraźnie odstajemy tu nawet od angielskich “średniaków”, nie mówiąc już o pozostałych klubach tzw. “top-six”.
Ten minimalizm na dłuższą metę ma krótkie nogi, bo w razie kontuzji, które przytrafiają nam się dość często, widać jak na dłoni, jak nasza kadra jest wąska i wybrakowana. To właśnie tymi elementami przegrywamy, często nieznacznie, nasze kluczowe batalie i niestety nic nie wskazuje na to, by tym razem miało się to zmienić. I tu nie chodzi nawet o ten 1-2 transfery, których i tak nie ma, ale o działanie systemowe, którego u nas od lat brakuje. Bycie “januszami” na rynku transferowym ma takie konsekwencje, że na późniejszym etapie sezonu, gdy potrzeba sięgnąć do jakościowej głębi składu, City ma taką możliwość, Arsenal również, a my niestety nie.
A z czego to wynika? Z prostego faktu. W piłce nożnej nie liczy się tylko bilans finansowy i “Excel”, ale też odwaga i fantazja w podejmowaniu decyzji, które u nas niestety nie istnieją. Zapewne, gdybyśmy zakontraktowali Zubimendiego, to zaraz by się znalazł ktoś z samochwalczym komentarzem, że “FSG zamknęło gęby swoim przeciwnikom” - otóż nie, nie zamknęłoby, bo taki transfer to tylko kropla w morzu potrzeb klubu tej rangi. Taki transfer to obowiązek Liverpoolu, a nie powód, by się płaszczyć z wdzięczności przed właścicielami liczącymi każdy grosz.
Reasumując, dopóki nie dojdzie do zmiany właścicieli (a niestety nie zanosi się), to będziemy skazani na takie markowanie kroków w działaniach transferowych. Dlatego też, życzę jak najlepiej Fenway Sports Group w ich działalności piłkarskiej, bo po prostu życzę wszystkiego najlepszego Liverpoolowi. Niech kontuzje nas omijają szerokim łukiem i do przodu!