Jürgen Klopp

“Gen przegrywania” - fajne określenie na mniejszy budżet od rywali, bo do tego się to (prawie zawsze) sprowadzało xD

Kloppowi znowu się odkleiło w trakcie pomeczowych wywiadów. Nie wiem dokładnie o co poszło, ale Niemiec swoimi niezrozumiałymi decyzjami przegrał ten mecz.

Przegrana to przegrana. Koniec końcem liczą się trofea w gablocie. Ja oczywiście doceniam pracę Kloppa, podniósł klub po latach nędznych wyników. Ale za parę lat nikt nie będzie pamiętał pięknej gry tylko puchary. A te niestety wygrywało City i Real. My znacznie mniej

Tak, ale przy ocenie pracy Kloppa skupiłbym się raczej na tym, że np. doszedł do finału, a nie, że go przegrał. Nikt racjonalnie myślący nie mógł od niego wymagać, że w doprowadzi swój zespół do finałów LM w 2013 i 2018 r. albo do finału w LE w 2016 r. To były osiągnięcia ponad stan, bo w teorii powinien odpaść z Realem w 1/2 LM w 2013 r., z City w 1/4 LM w 2018 r. oraz z BvB w 1/4 LE 2016 r.

1 polubienie

A to, że teraz Lfc wymienia się jednym tchem obok realu czy city to już jest nic nie warte? Gdzie byliśmy przed przyjściem Kloppa? Na miejscu united. Przestańcie srać te swoje wywody o ocenie pracy Kloppa. Sukces to nie tylko trofea. Owszem, gra się aby je zdobywać. Ale miarą sukcesu nie jest samo zdobyte trofeum. Ja przez te 9 lat z Kloppem poczułem co to znaczy być na szczycie. Co to znaczy, kiedy rywale się boją i liczą na szczęście w meczu z nami. Ile to zespołów z topu zdominowaliśmy tak, że nie wiedzieli co się dzieje. 7-0 z united! To mowi wiele. Porażek też ponieśliśmy, ale taki jest sport. Zobaczymy po odejściu jak to będzie. Czy mamy faktycznie fundamenty, czy to Klopp był tym fundamentem przez cały czas.

5 polubień

Idąc tym tropem - Mourinho nie powinien dojść do finałów LM w 2004 i 2010. Jednak to zrobił a na dodatek je wygrał. Benitez w 2005 też. Ważne kto wygrywa. A drugich nikt nie pamięta

Wiecie co jest w tej porażce takie przykre i cholernie boli?
Otóż Jürgen może już nigdy nie zagrać na Wembley :disappointed_relieved:
Chyba, że obejmie ten Real np i dojdzie z nim do finału LM gdyby takowy grano w Londynie.

Jasny gwint jak mnie ta przegrana wkur… a :rage:

Trzeba było oszczędzać zespół w meczu o nic ze Spartą :frowning:

Teraz można tylko gdybać.

Przykre i bolące w tej porażce jest to, że przegraliśmy z dziadowskim United, a nie to, że Klopp nie zagra już na Wembley lol

Tak mozna i powinno bylo po 15 minutach i prowadzeniu 4.0 zrewidowac plany w meczu ze Sparta w kontekscie dlugosci gry Mo czy Sobo i to jest wina Jürgena ale to nie on wczoraj skandalicznie marnowal kontry w szczegolnosci ta 5 na 2 w drugiej polowie,gdzie gol byl musem co daloby prowadzenie 3.1 i wysoce prawdopodobny awans.

Skorygujcie mnie jezeli pamiec zawodzi :grimacing: ale ta poprzeczka Trenta w spotkaniu z Arsenalem to bylo 5 na 2 albo? Sprawdzilem i…jeszcze glowka dobrze dziala :joy: to bylo tak samo jak wczoraj-czy my nie cwiczymy tego na treningach? :man_facepalming:

A ja wrecz odwrotnie, licze ze gorycz porazki w pucharze zmotywuje ich na koncowke sezonu, zwlaszcza na mecz z utd.

A z Kloppem to wystarczy 1 jego podpis i moze miec kolejne mecze, jego wybor.

2 polubienia

Pojawila sie tutaj narracja,ze o tych drugich po latach sie nie pamieta z czym sie absolutnie nie moge zgodzic.
Ktos w miare srednio obeznany z historia futbolu wie o takich przypadkach jak:

  • niesamowita ekipa Wegrow ,ktora sensacyjnie przegrala final MS w 1954 roku
  • “Wembleytor” jak nazywaja ta bramke z decydujacego meczu Niemcy czyli “pokrzywdzeni”,ktorzy byli drudzy
  • dwie ekipy holenderskie z 1974 i 78 roku co nie daly rady gospodarzom
  • najpiekniej chyba grajaca w calej historii pilki reprezentacyjnej druzyne Brazylii,ktora nawet do polfinalu nie dotarla
  • nasza porazke na Anfield z Arsenalem w 1989 roku kiedy bramke na 2.0 stracilismy w samej koncowce spotkania i ostatecznie roznica goli znalezlismy sie na 2 miejscu w lidze
  • Zidana i jego “byczka” z finalu 2006 i jego kolegow,ktorzy chyba prez to nie potrafili ograc Wlochow
  • itd,itp

I jezeli ludzkosc nie sfiksuje calkiem do konca i historia bedzie waznym elementem kazdej kultury to i “homo sapiens” za 20-30 lat beda pamietac o 1 punktowej przegranej LFC z City.
I tak! nic to nam nie da,pucharow z tego nie ma ale jednak to nie jest tak ,ze pamieta sie tylko zwyciezcow.
A dla mnie Jürgen i tak jest wielki nawet jezeli nie zdobyl az tyle “skalpow” ile bym ja i zapewne wiekszosc z Was chcialo.

From doubters to believers :red_circle: :muscle: :smile:

3 polubienia

Oj tak. Ostatnia kolejka w której my graliśmy z Wolves a City z Aston na zawsze będzie w mojej pamięci. Bardzo rzadko obecnie potrafię być tak mocno skoncentrowany na meczu ( właściwie to do paru lat tylko Liverpool oglądam ). Pamiętam, ze żyłem każdą minuta i sekundą. Pełna huśtawka emocji.

7 polubień

Nie ma to jak przegrać mecz gdy na początku 80 minuty masz wynik 2:0. I wtedy Gerrard nie dał nam mistrzostwa.

Nie zgadzam się. O Węgrach naprawdę mało kto pamięta. A w 1966 roku Aglicy zdobyli jedyne mistrzostwo świata w swojej historii. I to ludzie pamiętają a nie to, że jeden z goli był " dosyć wątpliwy". To już "ręka Boga " z innych mistrzostw jest bardziej pamiętana :grin::joy:. Sam Shankly mówił: “Jak jesteś pierwszy to jesteś zwycięzcą, jak jesteś drugi to jesteś nikim”. Dziwne to słowa w ustach socjalisty ale to prawda

1 polubienie

Przeciez Wegrzy do dzisiaj sa wymieniani jako jedna z najwspanialszych druzyn w historii aczkolwiek bez tytulu mistrza swiata.
No nie wiem! jak zwiedzalismy z synem Wembley to pierwsze co nam przewodnik pokazal to byla ta poprzeczka z 1966 roku i ze “Germans” do dzisiaj sie wkurzaja o gol-widmo
Amerykanie tez mowia,ze “ten drugi to pierwszy przegrany” a jednak o wielu sie pamieta!

My tamtego dnia nawet przez sekundę nie byliśmy liderem w tabeli live, bo gdy Manchester City przegrywał, my nie potrafiliśmy wyjść na prowadzenie w meczu z Wolves. Wygrywaliśmy z nimi dopiero wtedy, gdy w Manchesterze było już po zabawie…

Dla mnie większe emocje były w pierwszym wicemistrzostwie za Kloppa, gdy my wygrywaliśmy, a Glenn Murray wbił gola Manchesterowi City i jego Brighton prowadziło 1:0. Co prawda ta ekscytacja trwała z 90 sekund, bo City od razu wyrównało, ale te uczucie trwające kilkadziesiąt sekund wciąż pamiętam.

W każdym razie nie miałbym pretensji do Aston Villi. Kilka dni wcześniej West Ham prowadziło 2:0 z City i zremisowali. I tak dużo ugrali jak na mecz wyjazdowy.

Natomiast co do tego, czy liczą się tylko zwyciezcy. Historia pamięta też przegranych. Lepiej zgromadzić te 90+ pkt i przegrać o włos, niż zdobyć wicemistrza, mając 75 pkt i wielką stratę do lidera. Ten pierwszy wyczyn będzie zapamiętany, dzięki wielu zwycięstwom, które doprowadziły do walki do samego końca. Ten drugi wyczyn będzie zapomniany oraz nie zostanie tak doceniony jak ten pierwszy, bo gra była gorsza, co obfitowało w większą ilość porażek.

Chcialem ci powiedziec, ze wielu juz umarlo co to ogladalo ( zapewne zdecydowana wiekszosc) a reszta ktora mogla pamietac z opowiesci ma 60-70 lat.
takze jak bierzesz pod uwage ludzi rocznik 80 i mlodszy to nic dziwnego. Zrezzta czy ktos pamieta o niemcach, ktorzy wygrali w 54?

Albo o Niemcach którzy przegrali w 45?

Patrząc po żalach jakie ludzie wylewają się na Jurgena, nie dziwię się że chce odpocząć. Chłop przegrał na OT po dogrywce i każdy jest mądrzejszy od niego, bo on by dał temu więcej minut, a tego posadził na ławce, a tamtego sprzedał. Każdy popełnia błędy, a nasz Jorgus nadzwyczaj rzadko, cieszmy się z ostatnich dni zamiast zgrywać cwaniaków

5 polubień