Liverpool - Real Madryt (Finał LM)

Bo go nie było. Na tym screenie i tak wyraźnie platfus Arnolda był dłuższy od Viniciusa.

Trent ewidentnie zajebał. Raz, że stopa wystaje ponad Viniciusa i nie ma co sprawdzać. Dwa powinien stać na wysokości Konate. Trzy, jak już łamał linię spalonego to powinien ją na tyle łamać, żeby przeciąć ten centrostrzał.

Wynik rozczarowuje zarówno LM jak i PL . Dużo osób pisze że sezon udany, a ja zastanawiam się nad ich sposobem myślenia. Ok, gramy ładną ofensywna piłkę, mamy swój styl, myślę że jesteśmy obecnie Liverpoolem który wzbudza respekt u każdego naszego rywala i to tyle albo aż tyle.
W piłkę gra się po to żeby zdobyć trofeum i jeśli go nie zdobyliśmy w tym sezonie mając mega mocny skład i będąc na “fali” to kiedy? Sezon bardzo nie udany niestety, pewnie ktoś napisze że “nie pamiętasz czasów jak biliśmy się o max top 4 i drużyna grała przeciętnie” no tak pamiętam tylko wszystko zależy od tego jak chcemy być postrzegani i jakie mamy cele, celem było PL i/lub LM i to się nie udało.
Ostatni dzwonek do zrobienia dobrych transferów na już… uważam że jak to lato prześpimy to niestety wrócimy do czasów o bicie się o top 4 a nie o mistrza. W tym temacie już też czytałem pod innymi moimi komentarzami " jak Ci nie pasuje to kibicuj Realowi itp." nie pisze żeby robić transfery za 100 mln euro. Wystarczy kupić 2-3 graczy którzy z miejsca coś wniosą do drużyny np. Kogoś takiego Diaz plus 2 transfery do rotacji. Oczywiście utrzymać obecny skład (pozbyć się szrotu)lub zrobić odpowiednie zastępstwo 1v1. Nie wyobrażam sobie że zostaniemy z Salahem, Diazem, Firminio, Jota, zakładam niestety sprzedaż Mane.
Co do Kloppa, tutaj ktoś słusznie zauważył że nasz mentor nie potrafi wygrywać finałów. Real idealnie wiedział jak z nami miał zagrać i tak zagrał, co więcej nawet im to pasowało bo to drużyna stworzona do kontry. Zastanawiam się dlaczego to my nie możemy czasami dopasować się systemem gry pod rywala tylko z każdym gramy tak samo. Dlaczego my nie możemy cofnąć naszej linii obrony, zagrać z kontry, wybijać przeciwnika z rytmu, tylko zawsze gramy tak samo i każdy o tym wie jak zagramy i będzie co raz trudniej z lepszymi drużynami.
To są moje luźne przemyślenia na chłodno, dotyczą zarówno całego sezonu jak i ostatniego meczu. Ja jako zwykły kibic jestem za malutki przy Jurgenie i ekspertach jednak myślę że można wyrazić swoją opinię tym bardziej że myślę że nie tylko ja mam takie spostrzeżenia.
Pozdrawiam kibiców tych którzy wierzą i kibicują, a tym którym wiary brak i za każdym potknieciem szydzą z klubu naśmiewają się z zawodników życzę by zastanowili się na tym czy są czerwoni :wink: .

Pełna zgoda. Jasne, że graliśmy do końca o wszystkie trofea ale finalnie te najważniejsze nam przepadły. Jak mówił Shankly - jak jesteś pierwszy to jesteś zwycięzcą, jak jesteś drugi to jesteś nikim. Liczy się trofeum w gablocie a ten kto zajął drugie miejsce jest najbardziej przegrany. To już lepiej odpaść w półfinale i nie robić sobie nadziei… Wczoraj to porównałem do zabiegania o względy dziewczyny - zwyciezca jest jeden, nie ma nagrody za drugie miejsce. Ten przegrany tylko cierpi patrząc na szczęście zwycięzcy

1 polubienie

Kibic Realu napisał rozprawkę, notabene Bóg jeden wie o co mu chodzi, zamiast celebrować, bądź co bądź, zwycięstwo to gość odpowiada fanom LFC na ich forum XD.

Prawda jest taka typie, że wam bramkarz ten mecz wybronił, z gry nie istnieliście. Modrić, Kroos i Mendy to najniżej ocenieni zawodnicy po tym finale. Ten wasz zespół ma jakiegoś niewyobrażalnego farta w tych rozrywkach.

TEN Real to najsłabszy winner LM od wielu, wielu lat. Chyba tylko Liverpool z 2005 był słabszym mistrzem, albo Porto 2004. I nie zmieni tego, że wyeliminowali czołówkę w każdej fazie (PSG, CFC, City, LFC), w każdym tym dwumeczu Real miał NIESAMOWITĄ ilość szczęścia, to jest wręcz niepojęte jak tak słabo grający zespół wygrał LM.

Ten sport jest trochę smutny, zespół gra 3x lepszą piłkę, ale przegrywa, bo bramkarz rywala sobie mecz życia w finale urządził.

P.S - Ale to chyba potwierdza to, że więcej się mówi o Liverpoolu po tym finale niż o Realu.

2 polubienia

Nawet to przewidziałem 4 dni temu :frowning:

1 polubienie

Popełniliśmy tylko 1 i niestety to im wystarczyło.

Nie byliśmy skuteczni, jak to zresztą mamy w zwyczaju w finałach.

I oto gotowa skrócona recepta wczorajszej porażki (wiadomo czynników, było więcej)

Przy okazji muszę to dodać, niektóre wpisy części użytkowników, ile to nie wygramy, były zwyczajnie żałosne, psujecie opinię pozostałym fanom, więcej pokory na przyszłość.

Edit: Właściwie to nie trzeba pokory, Hala Dzieci na stadionie miały wycięte 14 na głowie, jeszcze przed rozpoczęciem meczu.

Ludzie kibicujacy temu samemu klubowi obrzucaja się tutaj i na innych stronach błotem z byle powodu, a wy oczekujecie szacunku do kibiców innych klubów :smiley:

najbardziej boli to, że jesteśmy teraz w swoim prime time, mamy tzw. window champions, w dodatku wybitnego trenera. tylko co z tego skoro nie wygrywamy? Klopp mówił, że z wątpiących musimy stać się wierzącymi ale dalej mamy w sobie ten frajerski gen, nie możemy go wyplenić. ograł nas Real który w składzie ma wielu piłkarzy u schyłku kariery. kiedy mamy wygrywać jak nie teraz? marnujemy najlepsze nasze lata, potem będzie tylko gorzej

Każdego boli, ale Klopp będzie tutaj do 2026 roku i teoretycznie możemy zdobyć 4 mistrzostwa Anglii i 4 LM. Na pewno coś wpadnie. Jestem spokojny. That is all. :slight_smile:

Nawet moja laska wie, że to był jakiś fart z dupy.

tak serio w to wierzysz? Mane odchodzi a Salah po PNA zgubił formę. w środku pola potrzeba świeżej krwi. czeka nas przebudowa składu, nie wiadomo z jakim skutkiem. no i najważniejsza kwestia - psychika. czy kolejna porażka o włos, na ostatniej prostej nie załamie naszych. ile można się starać, być tak blisko i zostać z niczym. moim zdaniem Klopp się musi zmienić. trzeba ograniczyć ten niezwykle intensywny styl który tak eksploatuje siły zawodników. musimy być bardziej pragmatyczni. zwłaszcza w tych decydujących meczach. Ancelotti ograł go wczoraj jak jakiegoś uczniaka

Ja tylko przypominam że od przyszłego sezonu w city będzie Haaland, a juz nawet bez niego Liverpool nie daje rady dotrzymać kroku manchesterowi, może jakieś wielkie zakupy i przebudowa składu pod względem największych słabości pomogłaby ich dogonić, ale znając monayballi to nic takiego sie nie wydarzy i nadal to liverpool będzie wiecznym przegrywem

Trzeba podsumować ten sezon tak, że był mega dobry, niesamowity, każdy kto sądzi inaczej jest po prostu idiotą. Ważny jest tutaj punkt odniesienia, który weźmiemy pod uwagę, kto przed sezonem sądził że tak daleko zajdziemy, z zazdrością patrzyliśmy na to jak wzmacniają się inne kluby, większośc zgodnie pisała, że każde miejsce powyzej 4 w lidze będzie sporym osiągnieciem, tymczasem nasza ekipa wyciągnęła absolutnego maxa z tego sezonu. Każdy chciałby 4 trofeów, bycia najlepszym w europie i to od razu na wszystkich polach, ale wszyscy wiemy że nasza kadra jest mocno niedoinwestowana, przespaliśmy wiele okienek aby powymieniać słabe ogniwa, transfery Konate,Joty,Thiago wszystkie mimo że świetne były jednak conajmniej o pół roku, rok spóźnione, tylko transfer Diaza był wbrew oczekiwaniom za wczas ale w praktyce był w idealnym momencie. Trzeba mierzyć siły na zamiary, FSG bardzo minimalistycznie podchodzi do prowadzenia klubu, mimo że robi to świetnie, to wszyscy wiemy, że rocznie powinni jednak zainwestować te 30-50 mln wiecej, żeby konkurować z europejskimi potęgami, niby niewiele ale zrobiłoby wielką róźnicę nie mieliśmy kadry aby zgarnąć poczwórną koronę, jest duży niedosyt, ale bardzo niewiele zabrakło, moim zdaniem do pełnego triumfu w tym sezonie może 1-2 lepszych graczy w składzie zwłaszcza w pomocy, przede wszytskim kogos kto potrafi uderzyc z dystansu. Pozostaje mieć nadzieję, że w przyszłym sezonie będziemy mocniejsi mimo odejscia kilku graczy, że nie prześpimy letniego okienka i że solidnie się wzmocnimy, bo poraz kolejny przez niezbyt duże aspiracje właścicieli przed sezonem, nie wykorzystujemy potencjału najlepszego trenera i wielkich piłkarzy w najlepszym okresie swojej kariery.

2 polubienia

Dawno nie wypowiadałem się na tym forum, ale pozwólcie, że podzielę się kilkoma przemyśleniami po wczorajszym finale.

  1. Porażka boli (truizm), ale mam wrażenie, że dawno żadna porażka nie zabolała mnie, jako kibica, tak, jak ta wczorajsza. Zazwyczaj przystępowaliśmy do finałów z poziomu underdoga, drużyny walecznej, pełnej ambicji, ale sportowo ‘gorszej’ (specjalnie cudzysłów bo wiadomo, że to zawsze teoretyzowanie). Gdy przegrywaliśmy, było to niejako do przewidzenia, więc owszem, pojawiała się myśl ‘szkoda, że nie wygralismy’ ale jednocześnie zaraz przychodziła druga ‘to jeszcze nie nasz czas’, ‘jestesmy na początku drogi’, ‘sukcesy przyjda’. Wczoraj było inaczej. Mamy najmocniejsza pakę od lat (jasne, można się kłócić czy najmocniejsi byliśmy w tym roku, rok temu, czy dwa lata temu - chodzi o pewną medianę), za to Real ‘na papierze’ był słaby jak nigdy. Ani nazwiska, które grają w królewskich nie robią wrażenia (poza kilkoma wyjątkami) ani styl w jakim grają nie powala na kolana. Wszystko to pozwalało mieć nadzieję, że drużyna, wiedząc od dłuższego czasu, że PL jest przegrana zepnie się na ten mecz i da z siebie 200%. Tymczasem to co widzieliśmy wczoraj mnie osobiście rozczarowało. Owszem, mieliśmy inicjatywę, atakowaliśmy, stwarzaliśmy sobie okazje (choć ich jakość to zupełnie inna historia), ale w zasadzie od początku meczu nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że nie mamy pomysłu na to spotkanie, że jesteśmy bezradni wobec pragmatycznie grającego Realu. Te bezsensowne wrzutki, strzały rozpaczy w obrońców przeciwnika, kiksy gdzieś w niebo albo wrezzcie strzały prosto w bramkarza rywali - to wszystko nie wynikało z naszego pecha, ale mądrości taktycznej Realu. Real dał nam atakować, dawał nam się wyszumiec, bo widać było, że mimo posiadanej inicjatywy, nie stwarzamy wielkiego zagrożenia. To boli bo przez cały mecz (niezależnie od tego czy było jeszcze 0-0 czy już 0-1) miałem wrażenie, że tego spotkania nie wygramy, gdyż nie mamy czym. Odbijalismy się od białej skały i brak było jakiegokolwiek planu awaryjnego.

  2. Dziwię się kibicom, którzy piszą, że to my graliśmy lepiej i zasłużyliśmy na wybraną, a Real żałośnie. Dziwię się tym, którzy piszą o dniu konia Courtois i farcie Viniciusa. Przecież Belg miał może z 2 średnio trudne interwencje w tym meczu. Reszta to były strzały, które powinien obronić nawet Mariusz Pawełek (młodym, którzy nie znają - ‘bardzo średni bramkarz’). Większość naszych strzałów na bramkę Realu była słaba i prosto w bramkarza. Analogicznie Vinicius. Co z tego, że przez wiekszosc meczu był dobrze kryty. Jego rola było to, żeby znaleźć sobie ten jeden jedyny moment gdy nie był i to zrobil. Ten chłopak jest fantastyczny - turbo młody a tak dojrzały piłkarsko. Real dokładnie wiedział jak zagramy, miał nas rozczytanych, świadomie cofnął się i dawal nam atakować, jednoczenie, neutralizując taktycznie zagrożenie ze strony naszych asów. Carletto zrobił z nami dokładnie to samo co niegdyś Benitez robił z fantastyczna Barcelona Rijkaarda i Guardioli. Co z tego, że grali ‘brzydko’ tj. mało widowiskowo. Gdy wczoraj atakowaliśmy, nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że przed nami wyrasta biała ściana, monolit, który jeśli pozwala nam oddać strzał to dokładnie w to miejsce gdzie i tak stoi Thibaut. W grze na małej przestrzeni (która jest bardzo ważna przy tak zmasowanej defensywie) Real też był wyraźnie lepszy - spokojniejszy, dokładniejszy, bardziej jakościowy technicznie. U nas zarówno ataki jak i obrona (co koniec końców się zemściło) były długimi momentami chaotyczne. Obawiam się zresztą, że nawet gdyby Real nie strzelił gola, to pod koniec drugiej połowy i w dogrywce i tak mógłby nas zajechać. Piłkarze Ancelottiego wydawali się o wiele mniej zmeczeni i wydaje mi się, że gdyby musieli ‘wrzucic wyższy bieg’ to mieliby na to siłę zarówno w 80 jak i 115 minucie. My chyba nieszczególnie.

W ogóle muszę Wam powiedzieć, że wczorajsze spotkanie przypominało mi trochę pojedynek człowieka z komarami. Liverpool był jak takie komary - ruchliwy, nękający, nieustępliwy, ale poza lekkim swędzeniem krzywdy nie zrobi i Real (człowiek) czekał tylko na dogodny moment żeby machnąć ręką i jednym celnym uderzeniem rozpłaszczyć komara na ścianie i znowu wrócić do leniwego czytania gazety i picia kawusi na ganku. To bardzo boli - że w żadnym momencie nie widać było strachu w oczach zawodników Realu. Kontrolowali mecz od pierwszego do ostatniego gwizdka.

  1. Wynik boli również dlatego, że wszyscy chyba czujemy, że ten projekt budowany od kilku lat już powoli przejrzał i lepszy nie będzie. Firmino, Salah, Mane - ci piłkarze są już po swoim prime time i albo odejda albo - nawet jeśli zostaną - to nie będą już tak wymiatać jak wymiatali (co nie znaczy, że Salah nie strzeli jeszcze wielu goli, strzeli, po prostu to już nie będzie taki potwór jak kiedyś). Powoli trzeba przebowac drużynę, a mając na uwadze konkurencję i kasę jaka jest obecnie potrzebna żeby kupić kogoś porządnego - łatwo nie będzie.

  2. Jestem psychicznie zmęczony tym sezonem i cieszę się, że się skonczyl. Myślę, że zrobię sobie przerwę od śledzenia LFC co najmniej na miesiac. Trzeba nabrać dystansu i ‘przezyc zalobe’. Jednocześnie, jestem bardzo ciekawy nowego sezonu i tego jak zareaguje drużyna. Coś czuję, ze przyszła kampania będzie najtrudniejsza dla Kloppa w roli managera (coś w stylu BVB po odejściu Lewego) i mam nadzieję, że tym razem Boss i piłkarze lepiej uniosą presję.

Reasumując: Wygrana Realu kurewskio bolesna ale sprawiedliwa. Byli lepsi - pod wszystkimi względami. Wielkie brawa dla Królewskich, którzy mają super trenera i potencjał i ich przyszłoroczna rywalizacja z odradzająca się Barca szykuje się palce lizać. Wielu szacun dla Ancelottiego. Zdecydowanie wybitny trener. Taki bardziej utytułowany Hiddink naszych czasów. Szkoda, że swojego czasu nie trafił zamiast Brendana do LFC bo ciekawy jestem jakby nas wtedy poukładał.

3 polubienia

A mnie jakoś nie boli. W edycji ligi mistrzów czułem większe emocje podczas losowań niż w samych meczach. W drodze do finału może 2 minuty z Interem i 45 minut z Villareal było stresujące. Czułem przed meczem, że Real za samą drogę do finału bardziej zasłużył na zwycięstwo

Nie ma czegoś takiego jak zwycięstwo w finale za trudniejszą ścieżkę do finału. W 2016 Real miał bardzo łatwą drogę do finału a Atletico wyeliminowało Barcelonę i Bayern. Sfrajerzylismy i tyle

Czytam takie coś i mi się odechciewa wchodzić na tę stronę. Przegraliśmy i pora się z tym pogodzić przegrywać też trzeba umieć. Wygrali, bo strzelili bramkę, a my nie, a z tego, co wiem to o to w tym sporcie chodzi. Wcześniejsze fazy przeszli, bo rywal ich jie dobił, a jak wiemy Real jest jak karaluch ciężko, to cholerstwo zabić, a jak tego nie zrobisz to wstanie i pójdzie dalej.
A szczęście to ma mój kolega, że jeszcze chodzi po tym, jak skoczył na główkę i zatrzymał się na dnie.

Ja to tylko tu zostawię. Po 2018 wróciliśmy jeszcze silniejsi i szczerze wierzę, że tym razem będzie tak samo.

15 polubień

Oglądam sobie teraz ten festyn. Wy tutaj smutni, pewnie weekend cały zepsuty, a piłkarzyki mają wywalone. Wszyscy uśmiechnięci i weseli.