Uporządkujmy kilka kwestii. Przed nami stoi wybór nowego dyrektora sportowego, trenera i całego sztabu. Co do dyrektora sportowego, właśnie bardzo dobrze, że FSG zwróciło się do Michaela Edwardsa, bo to świadczy, nie tylko o tym, że wciąż bardzo go poważają, ale też o tym, że starają się wyczerpać wszystkie najlepsze możliwości jakie daje rynek. Wiadomo, że w jego przypadku, po tak długiej kadencji w Liverpoolu i po założeniu własnej firmy, misja była raczej skazana na niepowodzenie, ale głupotą byłoby nie spróbować. Fakt, że teraz wyciekła pojedyncza informacja związana z Edwardsem świadczy o tym, że pewnie przeczesujemy rynek w tym zakresie i być może trwa to już od dłuższego czasu, o czym możemy nawet nie wiedzieć. Lepiej niech w tej materii sprawę dobrze przemyślą i wybiorą mądrze, bo odpowiednia rekrutacja ma tu fundamentalne znaczenie.
Teraz kwestia wyboru nowego trenera… Na pewno nie spodoba Wam się to co teraz napiszę, ale uważam, że z dużą dozą prawdopodobieństwa, po odejściu Kloppa my jesteśmy skazani na regres. Nie muszę nikomu tłumaczyć kim dla Liverpoolu jest Jürgen Klopp i jak wiele znaczy dla całego zespołu i klubu i jak wielkie piętno odcisnął na całej społeczności Liverpoolu. Wraz z jego odejściem zmieni się mentalność, całe otoczenie i atmosfera wewnątrz klubu, a wśród kibiców pojawi się mimowolna chęć porównywania następcy do poprzednika, co na pewno nie będzie służyło temu pierwszemu. Najgorsze co może zrobić nowy trener Liverpoolu to jakkolwiek naśladować Kloppa lub do niego nawiązywać, bo to będzie oznaczało początek jego końca. On musi spróbować odcisnąć własne piętno na zespole i realnie zacząć nową erę w klubie, choć nie wiem czy będzie to w ogóle możliwe. Obawiam się, że ktokolwiek przyjdzie po Jürgenie, będzie musiał się borykać z syndromem trenera przejściowego, bo tych porównań do swojego wielkiego poprzednika, choćby nie wiem jak chciał, nie uniknie, nawet wewnątrz samej drużyny. No, a jak wiadomo, w porównaniu z Kloppem praktycznie każdy wypadnie blado i to może być przekleństwem jego następcy. I nie zrozumcie mnie źle… Nowy trener może mieć świetny warsztat i potencjał, by sprawdzić się dosłownie wszędzie, ale fakt przyjścia do Liverpoolu BEZPOŚREDNIO po Kloppie może okazać się dla niego katastrofą i to wcale nie byłaby jego wina.
To są oczywiście tylko moje przypuszczenia, co do których chciałbym, żeby absolutnie się nie sprawdziły, ale odsuwając sentymenty na bok, próbuję pokazać, że taki scenariusz jest całkiem realny. Dotknęło to już Moyesa po Fergusonie i Emery’ego po Wengerze, choć mam świadomość, że Szkot i Francuz zostawiali swoje zespoły w zdecydowanie gorszym stanie, niż Klopp, który w ostatnich okienkach znacznie Liverpool odmłodził.
Reasumując, uważam, że im większe nazwisko ściągniemy, tym negatywne skutki zastąpienia Jürgena, mogą być mniej odczuwalne. Xabi Alonso wydaje mi się tutaj jedynym słusznym kandydatem, żeby ten temat udźwignąć. Były piłkarz Liverpoolu, a więc “swój chłop”. Poza tym, jeden z najbardziej obiecujących młodych trenerów w Europie, który robi furorę w Bayerze Leverkusen, rzucając wyzwanie hegemonowi z Monachium. Ponadto, trener głodny sukcesów, co w zestawieniu z naszą drużyną, będącą obecnie mieszanką doświadczenia i młodości, może stanowić dobre połączenie. Myślę, że każdy inny wybór, niż Xabi, byłby dla nas gorszy i mógłby oznaczać prostą drogę do katastrofy. Alonso, jeśli przyjdzie, to też nie będzie miał łatwo, dlatego potrzebowałby naprawdę bezgranicznego wsparcia ze strony kibiców i samych władz klubu. Liverpool musi teraz zadziałać nieprawdopodobnie mądrze, by nie powtórzyć losu United i Arsenalu, a zdecydowanie trzeba mieć to z tyłu głowy, mimo, że kibice często podświadomie wypierają taki negatywny, acz realny scenariusz.