Sprawy pozasportowe

Państwo reprezentowane przez polityków zasiadających w rządzie akurat jest od tego żeby pewne rzeczy regulować bo inaczej mielibyśmy anarchię.
To że gastronomia, kina, teatry, pracownicy służb czy szpitale pracują w niedzielę to taka specyfika zawodu.
Z drugiej strony budowlanka (a przynajmniej tak powinno być) i wiele innych grup zawodowych mają w ostatni dzień tygodnia wolne.

Oczywiście bzdurą jest “milion” wyjątków w obecnym systemie pracy w handlu.
Moim skromnym zdaniem powinien obowiązywać całkowity zakaz no może z wyjątkiem jakiś dyżurnych sklepów na dworcach.
Bez zakupów w niedzielę naprawdę da się żyć.

w takim Nowym Jorku masz wszystko pootwierane 7dni do 23-24 i jakoś ludzie żyją. A co jeśli któs chce pracować w niedziele, bo dostanie wyższą pensję?

no własnie cos w tym stylu

1 polubienie

Jeżeli chodzi o Niemców to powinno być homokomando.

W kwestii gospodarczej, zagadka - jeżeli nasze PKB rośnie teraz w tempie 4%, a w Niemczech wynosi 0% przy czym nasze PKB wynosi mniej więcej 700 bln dolarów, a niemieckie 4 tld, to za ile lat dogonimy Niemcy?
Niestety, ale urodziliśmy się w postkomunistycznym państwie (chociaż na nasz szczęście i tak będące w czołówce państw najbogatszych), więc jeżeli chcemy żyć jak Niemiec to musimy harować i robić wszystko by PKB rosło, a kolejne pokolenia miały lepiej. Niestety zauważalny jest trend myślowy, że możemy żyć jak Niemcy, nie mając tego co Niemcy.

A co do meritum - możliwości i wybór, a nie zakazy i nakazy. Siłowymi rozwiązaniami odbierającymi wybór jeszcze nikt nic dobrego chyba nie osiągnął. Jaki jest problem aby niedziele były normalnie pracujące a jednocześnie wpisać do kodeksu pracy przepis, który by stanowił, że każdy pracownik ma mieć co najmniej 2 niedziele wolne w miesiącu? Ktoś nie chciałby pracować to by nie musiał, a pracodawca nie mógłby go zmusić.

Ja pracuję pon-sb tak średnio 6:30-18:00, a czasami też w niedzielę i nie mam kiedy zrobić zakupów.
Po 12h w pracy jestem zmęczony, nie mam ochoty robić zakupów, a z rana, na luzie mogę je zrobić w zasadzie tylko w niedzielę - pomijam fakt, że w soboty trudno mówić o spokojnych zakupach, gdy ludzie się rzucają do sklepów wiedząc, że w niedzielę będzie zamknięte. Do tego ja nie funkcjonuję na zasadzie praca - zakupy - dom czy praca-dom, ale mam jeszcze masę innych zajęć i nie jest moim celem by po tych 12h jeszcze zakupy robić na szybko. To raz.

Dwa, ja również pracuję czasami w niedziele, i co z tego? :person_shrugging:

@ynwa19 co to w ogóle za argument, że to “taka specyfika” zawodu gastronomii, kina, teatru, służb czy szpitali? Równie dobrze można w tym zdaniu dodać “handel”, a całe zdanie zachowa taki sam sens. Jaka jest różnica pomiędzy stacją benzynową a sklepem? Zaraz ktoś Ci powie, że przecież możesz zatankować w sobotę i w niedzielę już nie musisz. A w ogóle to wprowadźmy w sytuacjach awaryjnych 1/10 stacji otwartych a reszta zamknięta? Możesz powiedzieć, że czasami trzeba w niedzielę zatankować i gdzieś dalej pojechać - a ja wtedy odpowiem, że czasami to i można przypadkiem rozwalić toaletę i trzeba jechać na szybko kupić nową, ot taki przykład. A kina? Jaka to niby specyfika zawodu? Przecież można obejrzeć film przez 6 pozostałych dni, nie trzeba czekać na niedzielę. A w ogóle to można czekać aż będzie na VOD i w ogóle do kina nie chodzić.

Bez kina, teatru czy pizzy w niedzielę da się żyć, naprawdę :innocent:

5 polubień

Masz małe dzieci, które czasem w niedzielę wymagają zakupu rzeczy jak mleko, pieluchy, chusteczki ? Bywa tak, że w sobotę człowiek zapomni, nie ma czasu lub coś innego, a w niedzielę już nie ma jak. Popatrz trochę szerzej.

Ten dzien to powinno sie przeznaczac na spotkania z rodzina/przyjaciolmi,szeroko rozumiany relaks itd,itp a nie latanie za “sraj tasma”

Dlaczego narzucasz innym jak powinno się spędzać ten dzień? Może ja chcę ten dzień spędzić w biedronce na zakupach bo tak mi się po prostu podoba?

8 polubień

I wywiązała się fajna dyskusja czyli brawo my :clap:
Choć prawdopodobnie nie znajdziemy wspólnego mianownika to warto zapoznać się z różnymi poglądami i stojącymi za nimi argumentami.

Na koniec będzie jednak tak, że o wszystkim zadecyduje Sejm a tak coś przeczuwam, że Lewica nie poprze projektu o zniesieniu ograniczeń sprzedaży w niedzielę i zostanie to co jest aktualnie.
A Wy jak sądzicie : będzie zmiana tej ustawy?

Ogólnie żyję bez zakupów w niedzielę i przeważnie wystarcza sklep osiedlowy, żeby dokupić nagle brakujący asortyment. Ja mogę zrozumieć obie strony barykady. Irytuje mnie, że najwięcej o przywróceniu pełnego handlu w niedzielę nawołują osoby, które nie będą realizowały pracy w ten dzień, tylko będą korzystać ze swojego wolnego czasu, aby udać się na zakupy. Z drugiej strony dlaczego handel ma byc traktowany jakoś inaczej niż pracownicy usług czy gastronomii, którzy własnie w te niedziele musza pracowac i nikt się nimi nie przejmuje. Najrozsądniej wydaje się wprowadzić odpowiednie zapisy do kodeksu pracy gwarantujące minimalną ilość wolnych niedziel w miesiącu + np. dodatkowo wyzsza stawka za realizowaną prace w ten dzień. To wydaje się, że byłby kompromis, który nikogo do końca nie zadowala, ale byłby przez wszystkich tolerowany.

Nie ma co sprowadzać dyskusji do tekstów, że można coś kupić wczesniej lub, że raz na 5 lat zapomnę kupić czegoś wcześniej i koniecznie muszę to zrobić w niedzielę. Takie argumenty sa moim zdaniem nic nie wnoszące.

Wszystko rozchodzi się o pieniądze. Wystarczy znacznie podnieść stawkę za pracę w niedzielę i można otwierać sklepy. Pracownicy też w to pójdą, szczególnie Ci z większych marketów. Zawsze jest tak, że w jednej firmie pracują tacy co lubią żyć po niemiecku i tacy co potrzebują ciągle kasy. Elastyczny grafik i można robić zamianki. Jeśli jesteś typem 1, to nie przepracujesz ani jednej niedzieli w roku, a jeśli jesteś typem 2 to sobie dorobisz i bierzesz każdą niedzielę i nie musisz w tym celu udać się za granicę.
Myślę, że chętnych do takiej pracy również przybędzie.

Jeżeli chodzi o mnie, to przezwyczaiłem się już do braku zakupów w niedzielę. Staram się robić w tygodniu, nawet unikam piątków i sobót, gdzie zazwyczaj jest najwięcej osób.
Jeżeli by rozchodziło się tylko o studentów to ok ale dobrze wiemy, że taka Biedronka, Lidl czy jakikolwiek inny sklep trochę pewnie przymuszają swoich etstowych pracowników do pracy w niedzielę handlową. Co z tego, że się pozostawisz, pójdziesz na L4, jak potem pracodawca sobie odbije to na Tobie.

Moim zdaniem aby wilk byl syty i owca cala to nalezaloby w ustawie poczynic takie zapiski:

  • pracownik bedzie mogl byc zatrudniony tylko w 2 niedziele w miesiacu i co najwyzej w 20 w roku na przyklad
  • pracodawca oplaca taka prace dodatkowo w wysokosci 100 % wiecej w wysokosci stawki godzinowej danej osoby
  • takie sklepy moglyby moim zdaniem byc otwarte do godziny 19 badz maksymalnie 20

Ciekawe czy wtedy byloby duze zainteresowanie ze strony wlascicieli lokali :grimacing:

Ja to tylko dodam, że najbliżej mnie Delikatesy są i to te większe niż sklepy wielkości żabki i co niedzielę 10 godzin są otwarte, a ruch spory. Więc jak szansa na dodatkowy zarobek jest to jak widać, szczególnie w tych trudnych czasach, to chęci do pracy w niedzielę są. No ale wiadomo że delikatesy to działają na franczyzie, z Biedronkami itd to inna sprawa, ale część osób na pewno by chciało dorobić.

W ten sposób mogą co najwyżej konkurować kraje drugiej kategorii między sobą. Niemcy to jedna z najsilniejszych gospodarek na świecie. Nie da się ich dogonić sama ciężką pracą. Chiny też nie wyrosły samą pracą, ale know how, które dostali/ukradli z zachodu. Polska musi dostać zielone światło od pewnego mocarstwa zza oceanu i parasol ochronny, aby nikt nie próbował tego stłamsić i wtedy można myśleć o dogonieniu Niemców.

Oczywiście elita polityczna też musi się w tym odnaleźć, a nie tylko zastanawiać się czy stać nas na to czy tamto.

2 polubienia